W dzieciństwie często uciekałem z lekcji i kryłem się w pobliskim zoo. Wielu tak robiło.
Nieprzystosowane jednostki z okolicznych szkół ciągnęły do tego innego, otoczonego płotem świata. Przez ten płot włazili i w stanie lekkiego otępienia snuli się, dźwigając te swoje winy i oceny niedostateczne. Niekiedy zastygali w jednej pozycji na bardzo długo. Ja musiałem wyglądać podobnie, siedziałem w spokoju i patrzyłem,  jak oddycha sobie istota oddalona ode mnie o metr.
Ten wzrok z głębi klatki zapamiętałem na zawsze.

Po 20 latach wróciłem tam z aparatem. Niektóre z tych zwierząt, już stare,
wciąż tam były.

Wrocławskie zoo 2007 – 2017